Froncek to, przebywając na stole, dął co wartości w piszczałkę, matka waliła w bęben, a Wawrzuś, wszystek w atłasach i złocistych blaszkach, potrząsał z najdłuższym zapałem grzechotką obwieszoną dwudziestoma dzwonkami. Matka przywdziała czerwoną chustkę na głowę i oryginalny fartuch i wyłącznie pierwszych kilkoro ludzi wyszło z kościoła, dały się słyszeć